Mozolny powrót do normalności

Trzy tygodnie później. Szpital wojskowy Bethesda, Maryland, USA.

-Nie dam rady, skończmy to już, proszę.
-Jeszcze trzy razy.
-Jane do kurwy nędzy, czy ja muszę mówić dobitniej? Nie dam już rady!
-Trzy razy i koniec.
-Musisz postawić na swoim? - wykonuję jeszcze trzy ruchy z wielkim wysiłkiem. Ha, a mówili, że nigdy nie będę chodzić, a jednak, chociaż pewnie będę musiał używać kul do końca życia, ale to się nie liczy. - zadowolona?
-Nawet więcej. Robisz, co raz to większe postępy.
-Gadka szmatka, byle jaki snajper mnie nie sprzątnie tak łatwo.
-Ale jak widać ostro pokiereszować może. - odpowiadam tylko uniesionym w górę środkowym palcem. - no a teraz próba generalna, spróbuj ustać bez podparcia, nie bój się, w razie czego cię złapię.
Powoli wstaję z leżanki i staję na nogach, jednak po kilku sekundach padam jak długi.
-Kurwa mać, a już mi się wydawało, że dam radę.
-Nie możliwe jest wszystko za jednym razem kapitanie.
-To widać na froncie nie byłaś, tam trzeba było być jednocześnie pilotem, dowódcą okrętu, spadochroniarzem i żołnierzem piechoty morskiej. - mówię podnosząc się na wózek.
-Nigdy nie wierzyłam w te opowiastki zwykłych szeregowców wracających z frontu, o "Uniwersalnym Żołnierzu" i to dosłownie. Ale nie myślałam że to pan.
-Pieruna, następna ... trep jak ja, a niedowiarek jak cywil.
-Bo ci zaraz nogi przy samej dupie urwę.
-W sumie i tak nie są mi już potrzebne.
-Oj, zamknij jadaczkę, bo w dziób!
-Jeszcze czego.
Wtem do sali wchodzi dwóch ludzi, z tego co widzę, to jeden jest komandorem? Czy kapitanem? Tfu, nigdy nie potrafiłem rozróżnić tych ich rang, system amerykańskiej marynarki bywa popieprzony, bo niby jak komandor może być niższy rangą od kapitana? Ale co się będę zagłębiał w tą filozofię, drugim jest podpułkownik piechoty morskiej (o nareszcie swój, byle była na froncie, boże byle była ...)
-Kapitan Harmon Rabb i podpułkownik Sarah McKenzie, kapitan Adam Kielski?
-Tak, o co u licha chodzi, że nachodzicie mnie w takim momencie co?
-Nie no, możemy poczekać jeżeli przeszkadzamy.
-Zaczęliście to skończcie bynajmniej szybko i bezboleśnie - staram roześmiać się z tego żartu, ale przypomniwszy sobie o niedawnej katordze, szybko milknę.
-Chodzi o taką drobną sprawę dotyczącą tego kompleksu X34.
-Do kurwy nędzy, przeszkadzacie mi tylko po to by żądać dodatkowych zeznań w sprawie czegoś o czym nie chcę pamiętać bo rozpierdoliło mi to całe moje życie?
-Tylko jedno małe pytanie, ile dokładnie było nazwisk na liście "martwych"?
-Około pięćdziesięciu, kurwa, jak mam pamiętać dokładną ilość?! Wiecie jak dawno temu to było?!
-To pokrywało by się z informacjami wywiadu. Dziękujemy za współpracę, a i przesyłka od niejakiej Elizy Tomczak z Hawajów.
-Paszli won, zanim skopię wasze tyłki moimi kulami! - jeszcze czego, kolejni będą rozdrapywać tą najstarszą ranę, tfu! Otwieram kopertę, w sumie od Ellie nie miałem żadnej wiadomości od czasów kiedy to koordynowaliśmy atak na Krym.

Ty stary zgrzybiały pierunie

Znowu dałeś się rozłożyć jak rekrut, tym razem jednak chyba na dobre, z tego co oczywiście mówiła Corspa. Żebym nie musiała na dupie siedzieć, to już dawno hulałbyś na swoich nogach z odciskiem mojego obcasa na twojej rzyci. Nie wiem czy słyszałeś, ale Alex dostał John Paul Jonesa jako swój własny okręt, a mnie tępe pały przeniosły na ląd, ale coś za coś. Jestem dowódcą 8 Floty Bałtyckiej, po Shanie, tak dobrze widzisz, po tym draniu co próbował nas upieprzyć. A teraz przechodząc do sedna, bo innaczej nie pisała bym listu, w naszym liceum uruchomiono "Akademię Gwiezdnej Floty", skoro póki co na bieganie i napieprzanie w kosmosie raczej się nie nadajesz, dlaczego nie spróbowałbyś nauczać? Byłeś przecież jednym z najlepszych dowódców tej wojny, nie licząc waszego generała. Pomyśl o tym i daj mi odpowiedź w ciągu siedmiu dni, nie bądź zły że wysyłam to drogą oficjalną, ale nie mam zbytnio wyjścia jako kontradmirał US Navy. A i w paczce znajdziesz jeszcze jeden list, od prezydenta Cartera.
 Eliza"Ellie"Tomczak

Natychmiast rozrywam opakowanie, oprócz klasycznych domowych zapasów, rzeczywiście znajduje się list od samego prezydenta Stanów Zjednoczonych.
Kapitanie Kielski,

Przykro mi z powodu niedawnego pańskiego wypadku, mam zaszczyt poinformować o, tu cytując agenta Gibbsa "dorwaniu tego skurwysyna co posłał Adama na wózek". Jednocześnie uchylam decyzję Sztabu Generalnego Wojsk Sprzymierzonych o nie przyznawaniu panu awansu przez najbliższe 10 lat, czego powodem było rozbicie śmigłowca z ważnymi dla Polski osobistościami. Zgodnie z odznaczeniami, które oczekują pana w ojczyźnie jak i tutaj, awansuję pana, honorowo na stopień podpułkownika Piechoty Morskiej Stanów Zjednoczonych. Odznaczenia oczywiście są do odbioru, jak tylko będzie pan mógł przyjechać i stanąć na własnych nogach, czego serdecznie panu życzę i jednocześnie niech pan pamięta : trzeba olewać to co te konowały mówią.

Prezydent Peter"Thunder"Carter

No nie powiem, gdybym nie siedział na wózku to pewnie bym padł, a tak chociaż trochę bezpieczniejszy jestem. Awans na pułkownika, pierun jasny, nie tego się spodziewałem, ale mało ważne, przynajmniej mam pewność, że albo przywrócą mnie do czynnej służby i dadzą jakieś miejsce za biurkiem, czego cholernie chciałbym uniknąć, albo przyjmę propozycję Ellie i zacznę być nauczycielem. Ale co to za nauczyciel inwalida, no czego ja tych dzieciaków nauczę? Teorii posługiwania się karabinem? Przecież potrafię tylko właściwie to, plany taktyczne same wpadały mi do łba w miarę jak oceniałem sytuację na froncie, nie mógłbym zrobić tego samego teraz, w sytuacji kiedy mamy pokój. Ale cholera wie, może jednak dałbym radę?

Komentarze

Popularne posty