Nowy początek

14 maja 2014. Tomaszów Mazowiecki, Polska.

Mówią, że czas leczy rany ... gówno prawda, wystarczy spojrzeć na mnie. Kapitan marines, kiedyś dumny człowiek, zakochany po uszy, a teraz jestem dosłownie wrakiem siebie. Nie rozumiem dlaczego Asia mnie porzuciła, bo spieprzyłem tą akcję ratunkową?! A skąd miałem kurwa wiedzieć, że żyje! Oficjalny komunikat 24 grudnia zeszłego roku stwierdzał dobitnie : Kapitan Joanna Gałecka zostaje uznana za martwą, w skutek meldunku pułkownika Gibbsa o znalezieniu teczki osób przetrzymywanych w ośrodku X34, kapitan znajdowała się w rubryce "martwi". Jakim cudem mogłem wiedzieć, że nas wystawili?! Pierdolę takie życie, mogła przynajmniej nie ograniczać mi kontaktów z córką ... straciłem dwie najważniejsze osoby w moim życiu. Nie wiem co się z nią dzieje, kontakt urwał mi się tuż po powrocie do Tomaszowa, próbowałem ją wyśledzić przy pomocy NCIS ... nic z tego, żadnego śladu, nawet najmniejszego. Najgorsze jest to, że z jakimkolwiek innym problemem bym sobie w życiu radził, tak z tym po prostu już wysiadłem. Przyrzekłem sobie kiedyś, że cokolwiek by się nie stało, nigdy nie będę topić smutku w alkoholu ... życie weryfikuje to postanowienie. Jedyne co pomaga mi zapomnieć to flaszka dobrej whisky lub czegokolwiek innego.
-Co ty kurwa wyrabiasz! - słyszę krzyk zza pleców.
-Oooo ... witam królową ... - bełkoczę.
-Ciebie już całkowicie popierdoliło - oczywiście osobą która postanowiła mnie tak opieprzyć był nie kto inny jak Corspa. - myślisz, że Asia by tego chciała?!
-ODPIERDOL SIĘ OD NIEJ! PRZESTAŃ ROZDRAPYWAĆ TĄ PIERDOLONĄ RANĘ - podrywam się z krzesła.
-NO DAWAJ! JESTEŚ TYLKO ZAWSZONYM PIJAKIEM! A tak mówiłeś, że nigdy się nie stoczysz!
-O RZESZ TY KURWO! - zamachnąłem się, ale oczywiście będąc w stanie wysokiego spożycia spudłowałem solidnie, Corspa tylko uderzyła raz ... więcej nie pamiętam, obudziłem się dopiero następnego dnia.
-O ja pierdolę ... moja głowa ...
-Cicho, zaraz coś ci dam na ból. - za pierwszym razem zupełnie nie kontaktuję.
-Lepiej nie, w takim stanie zaraz zwymiotuję.
-Kawa i jajecznica?
-Po moim trupie, wystarczy sama kawa.
Wreszcie zapala mi się lampka, po za tym dlaczego boli mnie prawy policzek? I to całkiem solidnie? Nie przypominam sobie, żebym się po pijaku gdzieś wypieprzył ... chyba że ... o jasna cholera! Prześwit z wczorajszego incydentu w barze pojawia się nagle, tak samo jak kolejny atak kaca.
-O jezu ... słuchaj, przepraszam za to co wczoraj powiedziałem ...
-Od prawie miesiąca zawsze ta sama gadka, przyzwyczaiłam się. W sumie po części to i tak moja wina, nie powinnam ciągle ci wspominać o niej.
-Bullshit, to ja powinienem się w końcu ogarnąć ... ale jakoś kur.. nie mogę, była ze mną przez najważniejsze właściwie lata mojego życia ...
-Drugi miesiąc idzie a ten nadal swoje.
-A co mam mówić? Że nic się nie stało? Trzeba żyć dalej?! Niby dla kogo?! - próbuję choć lekko unieść głos, niestety wywołuje to kolejną falę bólu.
-A chociażby i dla siebie ty durna pało! - dostaję z liścia w tył głowy.
-Jezuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu!!!!!!!!!!!! - wrzeszczę, kiedy obraz przed moimi oczami dosłownie eksploduje. - Sam do jasnej cholery! Ja wiem, że Gibbs cię tego uczy dosłownie na każdym kroku, ale do jasnej pały! Tego nie stosuje się na człowieku, który wyraźnie umiera na kaca!
-Eeee tam, jesteś zdrów jak ryba!
-No po takim uderzeniu ... w sumie racja, nawet trochę mniej boli.
-A widzisz? Czyli jednak wynalazłam lekarstwo!
-Tylko trochę ciszej, błagam!
-Dobra, dobra, a tak przy okazji, nasz "stary" dostał nową posadę.
-Ta? A gdzie go przerzucili? - upijam łyk kawy.
-Na łącznika między Putinem a naszym sztabem generalnym.
-PFUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUU! - z wrażenia wypluwam to co wypiłem. - I ON SIĘ ZGODZIŁ?!
-Za czwartą gwiazdkę i dwa tysiaki premii? Kto by odmówił, a i przed wyjazdem kazał ci się : 1. Ogarnąć durna pało, 2. Brać dupę w troki i jechać do bazy koło Żelaznego, przysyłają kogoś na twoje miejsce w kompanii B.
-No nareszcie! Dwa razy mniej papierkowej roboty! Masz teczkę, czy dostanę dopiero w bazie?
-Znaj łaskę pana swego, łapaj.
-Dzięki. - otwieram ją, zakładając w międzyczasie moje okulary, nigdy nie widziałem nic z bliska, a szczególnie jeżeli to jest to kartka papieru.
Imię : Olga
Nazwisko : Kaczmarczyk
Wiek : 21
Stopień : Sierżant sztabowy.
Przydzielony/na : 1 Dywizja Marines, dowódca kompanii B.
Poprzedni/e przydział/y : 4 Rezerwowa Dywizja Kawalerii Powietrznej (2014-2016), dowódca plutonu 1 (2014-2015), dowódca kompanii A (2015-2016).
No bez jaj, nie dość, że jeszcze siksa bez doświadczenia bojowego, to młode to, biorąc pod uwagę, że połowa oficerów od nas ma już po 25 lat, no dobra, ja może nie, bo tylko rok starszy jestem, ale no dobra.
-Świetnie ... po prostu świetnie ...
-No co? Nikogo innego pewnie nie mieli.
-Czyli czytałaś?
-A kto jest P.O dowódcy, kiedy ty siedzisz w jakiś spelunach?
-No bez przesady, od kiedy "Żółty Smith" to speluna?
-Od zawsze - odwracam się szybko, tylko po to by zobaczyć nadal zabandażowaną twarz Kingi, cóż ... nie każdy ma takiego farta i przyjmuje na siebie minimum pół pocisku artyleryjskiego. Traf chciał, że drugie pół, a przynajmniej tak mi się wydaje, trafiło w trzech innych żołnierzy, a i ja coś po nogach poczułem.
-Nie przesadzaj już, "Niebieski Lotos" był o wiele gorszy, a schlałem się jeszcze gorzej niż wczoraj.
-Taaaa, Hopper mówił co innego.
-To że Ellie obudziła mnie syreną okrętu, prawie wysadzając mi głowę to już zupełnie inna kwestia. Ale przed chwilą, dosłownie każdy szept był wstanie dosłownie wysadzić ten dom, i całą okolicę.
-No to żeś zabalował.
-Phi, w Miami chciałem zamordować naszą admirał, tutaj mam to głęboko gdzieś, mimo tego, że równie mocno mnie przywrócono do życia.
-Dobra dobra, kończcie pogaduchy, bo się spóźnisz i tyle będzie, nie wiem czy w tym stanie możesz jechać swoim autem.
-Dam radę, spokojnie, na tyle jeszcze nie umieram. - zabieram kluczyki i okulary przeciwsłonecznie, mimo że jest trochę pochmurnie, po tylu latach po prostu wiem, że zaraz światło da mi ostro po oczach. Wsiadam do służbowego Jeepa, mój Trans Am jest jeszcze w Stanach, ale już nie mogę się doczekać kiedy dostanę oficjalną emeryturkę i pojadę zabrać rzeczy z nasz .... mojego domku ... no nie, kurwa ... świetnie, nawet nie będę mógł wejść do własnego domu, bo wszystko mi przypomina JĄ!
-Asia ... śpisz?
-Nie, jakoś nie mogę, ale chyba czuję co chcesz mi powiedzieć ...
-Ja wiem, że w Tomaszowie mówiłem, że wojnę mam gdzieś ... teraz czuję coś zupełnie innego.
-Sama nie wiem, mózg mówi "nie ruszaj się stąd" a serce " idź za nim"
-A co wybierasz?
-Nigdy nie słuchałam mózgu w takich sprawach.
Cholera i naszło mnie na takie wspomnienia, jeszcze czego! Odpalam silnik i ruszam w stronę naszego obozu, w miejsce, które przeszło już do legendy, które pewnie jest już oblepione przez turystów. Koniec końców, każdy chce zobaczyć Most Żelazny i słynną 1 Dywizję Marines, no jeszcze czego. Gdy tylko wjeżdżam na teren jednostki, ni stąd, ni zowąd wyskakuje mi nagle BMW jednego z moich podoficerów, szybko daję po hamulcach, ale jest już za późno, stary Jeep wbija się jak nóż w masło, prosto w bok beemy.
-JAK JEŹDZISZ BARANIE! - słyszę krzyk zza kierownicy drugiego auta.
-SAM PATRZ KURWA JAK JEŹDZISZ WSZARZU ZAKICHANY!
-O, pan kapitan ... przepraszam, nie wiedziałem że to akurat pan.
-Spierdalaj! Reflektor na szrot, belka wygięta, błotnik w pizdu ...
-No kurna nie moja wina.
-A KTO NA PODPORZĄDKOWANYM MA PIERWSZEŃSTWO CO?! CI KTÓRZY SKRĘCAJĄ, CZY JADĄ NA PRZESTRZAŁ?
-No dobra, niech ci będzie i tak wiozłem go na złom, chłodnica to dosłownie sito, więc nic wielkiego się nie stało.
-Ja cię chyba zaraz kopnę w dupę, wy dwaj! - wołam dwóch saperów.
-Tak jest!
-Usunąć mi tego rzęcha, niech nie blokuje drogi.
-Robi się.
Sam ruszyłem dalej, aż pod swój namiot, oj będą gadać, nie ma co, niby tego Jeepa mam od początku wojny, a dopiero teraz przyładowałem w kogoś, a pierdziu, mi nic nie jest, a tamten zostanie zlikwidowany jeszcze u nas w jednostce ...
-Sierżant Sztabowy Olga Kaczmarczyk melduje się na rozkaz!
-Spocznij! - odwracam się i jak tylko widzę jej twarz, teczka wylatuje mi sama z ręki.
-O w dupę, fatum czy co? ADAM?!
-OLGA?!
-A co ty tutaj robisz? - zadajemy to pytanie niemalże jednocześnie.
-No co? Ja tutaj dowodzę, już od uhhh ... jakiegoś roku?
-Nie no, "stary" zawsze był pacyfistą, a tu proszę, kopał dupy Ruskim przez cały ten czas.
-Pomyślałem, a co mi tam, zawsze na uboczu, to raz można być w centrum uwagi.
-Mów co u naszych, co z Asią, Kingą i tym jej amorem.
-Z Asią się rozstaliśmy, ale to dłuższa historia, nie na teraz, Kinga ma zabandażowaną twarz, Andrzejek siedzi w Drawsku Pomorskim na ćwiczeniach.
-O twojej ukochanej opowiesz przy kielichu, bo widzę że będzie smutno, a Kini co się stało?
-152 milimetry, jakieś 20 metrów od niej.
-Ałć!
-A ja jeszcze chyba zebrałem trochę szrapnelu po prawej nodze, tak mi się wydaje, po Moskwie nie wiele pamiętam, to że wylądowałem w szpitalu jeszcze tak, ale nic dalej.
-Dobra dobra, przysłali mnie tu na dowódcę kompanii B, więc może jakaś wskazówka gdzie się rozłożyć?
-Kwatera 28, miejsce 34, wszystko gotowe, niczym nie musisz się przejmować, a i nie ja rozkładałem! Ja tu jestem teraz od papierków.
-Hahaha, czyli powszechna armijna biurokracja i ciebie dorwała?
-Oczywiście.
Nagle zatrzeszczało moja krótkofalówka.
-Kapitan Kielski do głównego namiotu!
-ZARAZ!
-NIE MA ZARAZ! MIGIEM! - usłyszałem wyraźny głos naszego generała, o cholera. Po co fatygował by się tutaj aż z Rosji? Idę dość szybko w miejsce, w które zostałem skierowany, nie myliłem się, rzeczywiście to był Arnold.
-No i czego się wydzierasz, no i czego?
-Stul dziób i słuchaj tego. Dnia 16 maja 2014 roku, 1 i 2 Dywizja Marines zostają zdemobilizowane, głównym uzasadnieniem jest to, iż obie jednostki zostały stworzone tylko i wyłącznie na potrzeby wojny, wszyscy oficerowie zostają zwolnieni do cywila, kapitanowie Adam Kielski i David Forrester przechodzą na emeryturę ze skutkiem natychmiastowym.
PS. Kapitan Kielski ma natychmiast stawić się w Stanach w Waszyngtonie, celem odznaczenia i poprowadzenia parady zwycięstwa.
-NARESZCIE! WIESZ ILE CZEKAŁEM NA TO?!
-Uhhh ... rok?
-Spadaj, szkolenie w Benning, dwa tygodnie w Miami.
-No, niech ci będzie że dwa.
-WOLNOŚŚŚŚŚŚSSĆĆĆĆĆĆĆĆĆĆ! - krzyknąłem i uradowany wskoczyłem do rzeki, w czasie kiedy nasz radiowęzeł podawał ten komunikat, szkoda tylko, że nie mogę świętować tego z Asią ...
-Jak tylko ta cholerna wojna się skończy, weźmiemy ślub.
-Nie mów hop dopóki nie skoczysz, musimy jeszcze urządzić pokoik dla dziecka. - pogłaskała brzuch
-Niebieska farba, łóżeczko sam zrobię ...
-A co jeśli to dziewczynka?
-Nawet lepiej, zawsze chciałem mieć córkę ...
Łzy same cisną mi się do oczu, na wspomnienie tego momentu, no cóż ... trzeba żyć dalej!

Komentarze

Popularne posty